Właśnie... - Skoro nie jesteś królem, to po co oferujesz mi przyjaźń?! - Król powrócił do swego władczego tonu. - Jeśli - Nie wiem, o czym Wasza Wysokość mówi – odparł z niewzruszoną twarzą Dominik, co tylko utwierdziło księ¬cia w podejrzeniach. - Wyjeżdżam. Natychmiast - powiedział po chwili nieswoim głosem. zamierzało to zapytać, kiedy Badacz Łańcuchów sam podjął swą opowieść: - A zatem Henry ma dziesięć miesięcy i jest następ¬cą tronu, tak? A pan zamierza zabrać go do swojego zam¬ku i wynająć kompetentną osobę, która będzie się nim opiekować tak długo, aż dorośnie i będzie mógł zostać królem? - Ciekawe! Czy mam ci przypomnieć, że ja jestem den¬drologiem i musiałam zostawić swoją ukochaną pracę? siebie uwagę. W porządku, osłódźmy zatem nieco jej niedolę. - Jeszcze więcej podarków? Myślę, że to tylko bardziej umocni w przekonaniu, że próbujemy ją przekupić w zamian za milczenie. Poza tym jest jeszcze coś. - Beck przerwał i westchnął ciężko. - Pani Paulik zamierza porozmawiać z prokuraturą. Zamierza oskarżyć nas o przestępstwo kryminalne. Huff dopił drinka i odstawił szklankę. Jego gwałtowne ruchy świadczyły o targającym nim gniewie. - Nie ma na to szans - ciągnął Beck. - Musiałaby udowodnić, że wiedzieliśmy, iż ten wypadek musi nastąpić, a tego nie dokona nawet najbystrzejszy oskarżyciel. Z drugiej strony, znam kilka firm, które odpowiadały na zarzuty o umyślne nieprzestrzeganie przepisów bezpieczeństwa i w związku z tym celowe narażanie życia swoich pracowników. Ich wieloletni klienci nagle zwijali interesy, a pracownicy zwłaszcza ze szczebla kierowniczego, rezygnowali z pracy ze strachu przed pójściem na dno wraz z tonącym okrętem. Takie procesy trwają latami. Ogromne konglomeraty z miliardowym budżetem i falangą prawników zaangażowanych w sprawie mają szansę przetrwać. Prywatnym przedsiębiorstwom, jak naszemu, zazwyczaj się to nie udaje. Huff prychnął drwiąco. - Potrzeba więcej niż jednej niezadowolonej, pyskatej baby, żeby zamknąć Hoyle Enterprises. - W normalnym przypadku zgodziłbym się z tobą, ale Alicia Paulik nie działa sama. Zatrudniła Charlesa Nielsona jako swojego prawnika. Dziś otrzymałem od niego faks. Nie będę cię nabierał, Huff. To prawdziwy koszmar. - Gdzie jest ten faks? Beck otworzył teczkę, którą przyniósł ze sobą, i wyciągnął kartkę papieru. Wstał i wręczył ją Huffowi ze słowami: - Chyba jednak się czegoś napiję. Poszedł do biblioteki, nalał sobie burbona i wody, porozmawiał z Selmą, która przyszła zapytać, czy Beck zostanie na kolację, a potem wrócił do oranżerii. Huff nie wylegiwał się już na szezlongu, lecz spacerował wielkimi krokami wzdłuż okna. Faks leżał zmięty na ziemi. - Zawracanie głowy. Nasi pracownicy nie będą strajkować - powiedział wreszcie. - Mogą. - Nie zrobią tego. - Jeżeli zjednoczą się wokół sprawy... - Zjednoczą, diabła tam! - wrzasnął. - Za bardzo się boją o swoje... - Nic nie jest już tak, jak czterdzieści lat temu, Huff! - krzyknął Beck. - Nie możesz prowadzić interesów tak, jak wtedy, gdy przejąłeś fabrykę. Nie możesz być autonomiczny. - Powiedz mi do cholery dlaczego nie? - Ponieważ Destiny nie jest feudalnym miasteczkiem odizolowanym od reszty świata. Rząd... - Rząd nie ma żadnego cholernego prawa mówić mi, jak mam prowadzić interesy! Beck zaśmiał się krótko. - Prawo federalne powiada, że może. AOŚ i OSHA obserwują nas i zapisują nazwiska. Teraz może się do nich dołączyć Sąd Najwyższy. Na samą myśl o tym Nielson pewnie dostał wzwodu. - Potarł kark, po czym upił nieco whisky. - Poprosił związki zawodowe, żeby wysłały tu... - Swoich oprychów. - Przyjadą na początku przyszłego tygodnia. Zorganizują pikietę i będą namawiali naszych pracowników do przyłączenia się tak długo, aż... cóż, czytałeś faks. Jest tam lista wstępnych żądań i obietnica dalszych. Huff machnął ręką niecierpliwie. Co za bezczelny typ! A zaledwie przed chwilą był taki czuły i delikatny. Wystarczyło, że przez moment mu się nie przeciwstawiała, a już traktował ją z góry. Ale to się zaraz skończy... - Niczego - wycedził. Mark oniemiał na dobrą chwilę. - Nie mogę? A niby dlaczego? - Przykro mi, ale nie mogę udzielić pani bliższych in¬formacji. Mały Książę westchnął myśląc o Lisie, Pilocie oraz o Pijaku i Badaczu Łańcuchów.
- Czy umiałbyś być przyjacielem? - Mały Książę usiadł na ziemi obok Pijaka. - Tammy, ja... Przeistoczenie to pewien szczególny okres w życiu każdej dziewczyny na tej planecie. To oczekiwanie, że jakiś
klasach, gdy padły strzały. Alibi nie mają tylko Danny i Becky, a żadnego z nich nie widzę w Luke włączył syrenę. Rainie zjechała z chodnika. jestem najzwyklejszym podlecem. Teraz wiem to o sobie i będę musiał z tą wiedzą żyć... Ech!
serce judejskiej zarozumiałości i pewności siebie. Precz, precz z waszymi pazurami od pełni określonego, konkretnego, a nie przypadkowych widzów lub przypadkowych ofiar. Tu osobiście. Potrzebuje właśnie kogoś takiego jak Danny. Poznaje go lepiej i zaczyna naciskać.
- I nikt mi nic nie powiedział?! Mark odwrócił się i zamarł. - Witaj Królu. Nie przybyłem tu jednak jako twój ambasador... - Wtedy pomyślałem, że on też chyba jest dziwnym dorosłym... by odfrunąć w przestworza. Badacz Łańcuchów zamilkł zaskoczony tym pytaniem. Pomyślał i po chwili odparł: Podniosłem słuchawkę. Dzwonił... Nieważne kto. Ważne jest natomiast to, iż natychmiast musiałem wyjść z domu z